Site icon Izerski Włóczykij

Pełnia nad Kopalnią Stanisław

Skrzypiący sztruks pod nartami, pojawiające się nocne cienie, księżycowo-gwiezdny żyrandol nad głową – na biegówkach z Jakuszyc w stronę kopalni kwarcu Stanisław.

Kilka lat temu przepadłem za izerskimi nocami do tego stopnia, że co druga moja wycieczka tutaj wywoływana była bezchmurnym wieczornym niebem. Zima 2022/2023 stała się natomiast idealnym partnerem do biegówkowych wojaży po górach Izerbejdżanu. Nie wiem, czy macie tak samo, ale ta cząstka odkrywania górskiego świata ciągnie w nowe okoliczności najbardziej. Myślę, że właśnie to pragnienie wyciągnęło mnie na trasy narciarstwa biegowego po zmroku. I choć Izerski Park Ciemnego Nieba wygląda najwspanialej w czasie nowiu, to zimowa pełnia Księżyca sprawia, że chce się po pracy pojechać do Jakuszyc. Uwierzcie – ten krajobraz jest naprawdę niezwykły. Zachodzące słońce ustępuje miejsca jasnej latarni, która nie tylko oświetla drogę, ale tworzy niesamowite zjawiska. Jasność wdziera się między drzewa, rzucając na deski jakuszyckiego teatru snopy światła. Na scenę wchodzą dzikie cienie izerskich świerków, które towarzyszą naszej 4-osobowej ekipie w wycieczce w stronę Kopalni Stanisław. Bezchmurne niebo i spadająca temperatura przyspieszają warunki narciarskie. Im bardziej skrzypi, tym szybciej i lżej poruszamy się w białym złocie.

Wiata na Rozdrożu pod Cichą Równią. Przystanek na coś ciepłego i na coś na ząb. Patrzymy w górę, a tam zaczynają się dziać cuda. Mimo pełni, gwiazd całe stada. Z każdą minutą pojawiają się kolejne. Księżyc coraz wyżej. Zachwycamy się w ciszy. A kto by się nie zachwycił, ten nie ma serca.

Góra, dół, góra, dół. Coraz przyjemniej. Coraz bliżej kopalni. Na trasach praktycznie pusto. Co jakiś czas gdzieś w oddali pojawiają się białe punkty czołówek, które po kilku sekundach znikają gdzieś w leśnej głuszy. Mijamy dwie wiaty z prawej, by chwilę później pojawić się na kopalnianym wypłaszczeniu. W oddali na Południu migocą światełka karkonoskich obiektów górskich. Szrenica, Śnieżne Kotły, Pod Łabskim Szczytem i inne. Po wyjściu z lasu mróz szybciej zaczyna drapać po policzkach. Kilka zdjęć, chwila refleksji, wszechobecna cisza. Śnieżna płaszczyzna niczym blenda doświetla izerską rzeczywistość.

Na koniec napełniliśmy się ciepłą herbatą i ostatnimi batonami, ubraliśmy się ciepło i zaczęliśmy zjeżdżać w stronę Jakuszyc. Na zjazdach chłód jest jeszcze bardziej odczuwalny. Mimo to frajda bierze górę. Zmrożone tory są jak piąty bieg. „Od dawna tak się nie czułem, lekkość bytu ma znów wzór szybujących jaskółek”. Całość zamknęła się w kilkunastu kilometrach i 3 godzinach przygody. Warto, trasa dla każdego, a takie zjawiskowe warunki nie zdarzają się często!

Adze, Julce i Przemkowi dziękuję za wspaniałą przygodę i spontaniczny wyjazd na biegówki:)

Exit mobile version