
Po pracy, na biegówki, na polski biegun zimna? Z największą przyjemnością!
W pewne lutowe popołudnie, gdy wszyscy wracali już z Jakuszyc, razem z kumplem Przemkiem mknęliśmy w stronę polsko-czeskiej granicy. Termometr pokładowy wskazywał -8’C. Zgodnie uznaliśmy, że jeszcze jest ciepło. „Jeszcze”, bowiem mieliśmy ambitny plan dotarcia na polski biegun zimna – nad graniczną rzekę Izerę. Szybki desant w Jakuszycach (zimno nie znosi próżni!) i po chwili nasz duet wygrywał melodię złożoną ze skrzypiącego śniegu i szusujących nart biegowych. Wstyd się przyznać, ale nie byłem jeszcze zimą w Izerskim Parku Ciemnego Nieba. Powód jest dość prozaiczny. Bezchmurne izerskie noce oznaczają bardzo niskie temperatury. Zimą dwucyfrowe mrozy nie są tu niczym nadzwyczajnym. Z Jakuszyc nad rzekę Izerę (Kobylą Łąkę) udaliśmy się popularną, płaską „Spacerówką”, która do Stacji Turystycznej Orle jest ratrakowana. Z racji mojego pierwszego razu tutaj, zabrałem sprzęt fotograficzny – łącznie ze statywem. Objuczony w dodatkowy bagaż mogłem poczuć namiastkę dawnych przemytników, wędrowców, którzy z tobołami pokonywali uroki tutejszej nieprzyjaznej aury.
Orle przyjęło nas światłem i ciepłem. Ogrzaliśmy się, zahipnotyzowani płomieniami kominka w głównym pomieszczeniu, wymieniliśmy serdecznościami z pozostałymi gośćmi i po chwili wróciliśmy na szlak. Za nami zostawiliśmy cywilizację i ratrakowane trasy Biegu Piastów. Przed nami mieliśmy dziką ścieżkę z wydeptanym biegówkowym torem. Śnieg po bokach był tak puszysty, że w końcu jeden z kijów zniknął mi w białym dole, a ja szczupakiem zanurkowałem w śnieżną otchłań. Kumpel, po chwili wspólnej wesołości, pomógł mi się wydostać. Zlokalizował mnie tylko po wystających nartach 🙂 Im bliżej rzeki, tym bardziej mróz dawał się we znaki. Ruch to zbawienie. W końcu przed nami otworzyła się przestrzeń Kobylej Łąki. Byliśmy nad Izerą.
Nie umiem opowiedzieć Wam całej gamy wrażeń, bo to trzeba przeżyć samemu. Tysiące gwiazd, ośnieżony las, biała nocna pustynia, skuta lodem Izera, skrzypiący śnieg i szczypiący mróz. -20’C – było mroźno, ale Góry Izerskie potrafią zaskoczyć jeszcze niższymi temperaturami – zdarzały się noce z -32’C.
10 minut zdjęć i brak ruchu został szybko zweryfikowany. Spakowałem sprzęt foto i ruszyliśmy w drogę powrotną, za drogowskaz mając Pas Oriona. Odcinek między Orle a Izerą był totalnie dziki, pusty. W takich warunkach góry są oazą wyciszenia, mistycyzmu, tym jedynym ułamkiem poza wszechobecną cywilizacją, czymś budzącym pierwotne instynkty. Po kilkunastu minutach znowu ogrzewaliśmy się przy ogniu schroniska. W takich chwilach naprawdę niewiele potrzeba do szczęścia. Ogień, termos, przekąska, towarzystwo innych górzystów i tak można spędzać wieczór w Górach Izerskich 🙂
Na biegówkach w 1,5 godziny dotarliśmy z Jakuszyc nad rzekę Izerę – w jedną stronę to około 7,5 km. Trasa dla każdego – przekonajcie się sami, co wieczorem oferuje Izerski Park Ciemnego Nieba. Nie ma się czego bać, choć wiadomo – zawsze w grupie raźniej.