
Bieg Piastów jest jedną z największych sportowych imprez Gór Izerskich. Od 46 lat do Jakuszyc przybywają setki, a obecnie nawet tysiące miłośników biegania na nartach. Im więcej uczestników, tym większa logistyczna mobilizacja w szeregach organizatora, a więc Stowarzyszenia Bieg Piastów. Dokumentacja fotograficzna i filmowa ma w dobie mediów społecznościowych ogromne znaczenie – począwszy od uczestników, przez organizatorów po sponsorów. Jak ma się sprawa za kulis…obiektywami, dowiecie się w dzisiejszym wpisie.
Do Biegu Piastów pozostało jeszcze X miesięcy i Y tygodni. Na długo przed zawodami organizator kontaktuje się z wybranymi fotografami, którym przypada zaszczyt i przyjemność bycia oficjalnymi zawodowymi fotografami imprezy w danym roku. Taka grupa zwykle liczy około 3-4 fotografów plus filmowiec. Pisząc zwykle, mam na myśli ostatnie lata i moje spostrzeżenia – sam fotografuję Bieg już trzeci rok, ale śledziłem też poprzednie edycje. Stałym fotografem jest tutaj Marcin Oliva Soto – ponoć to on robił zdjęcia Mieszkowi Pierwszemu, gdy ten przypadkiem poślizgnął się na 2 deskach i pojechał pierwsze metry jako Piast. Coraz częściej pojawia się tu Jacek Deneka, czy Karolina Krawczyk, a więc fotografowie, którzy z reguły obstawiają biegi w innych pasmach górskich Polski. Czasem organizator eksperymentuje, szuka nowości, wówczas z aparatami wpadają tutaj jeszcze inni artyści. To jest taka baza – profesjonalistów lub dobrze rokujących osób. Fotografowie ci dysponowani są przez organizatora do pełnienia różnych funkcji. Jeden obstawia metę i start plus ceremonię i nie rusza się przez cały dzień z Jakuszyc, a drugi cały dzień spędza na trasie, natomiast trzeci zajmuje się jednym i drugim po trochę. Ciekawostką jest fakt, że każdy z nich ma swoją ulubioną działkę – jeden uwielbia emocje na mecie, a drugi odnajduje się w kadrach krajobrazowych. Warto pamiętać, że nie każdy bieg ma obstawę 3-4 fotografów, czasem jest to tylko jedna osoba. Fotografowie ci mają do dyspozycji skutery z kierowcami, dla szybszego przemieszczania się pomiędzy różnymi, zazwyczaj odległymi od siebie punktami. Część korzysta z podwózki, część nie. Czasem można się zabrać na szybko, gdy skuter dowozi prowiant na punkt żywieniowy lub zwozi coś na dół. Bardzo przydatna rzecz i przy okazji niecodzienna frajda, niedostępna dla większości jakuszyckich śmiertelników. Sam miałem szansę przejechać się skuterem, a nawet ratrakiem – gratka jakich mało.

Poza zawodowymi fotografami-najemnikami (ach, cóż za pejoratywne określenie) jest także spore grono wolontariuszy oraz fotografów działających dla różnych firm lub mediów. Sam zaliczyłem już trzy grupy – w 2020 byłem wolontariuszem, jednak działającym w grupie zawodowców, rok później już oficjalnie jako jeden z nich, a w tym roku jako wolontariusz. Oczywiście to super sprawa, gdy kochasz to, co robisz i dostajesz za to parę groszy. Jednak sama możliwość luźnego fotografowania w tak magicznym miejscu również daje sporo satysfakcji. Nie ma się wytycznych, podziału na role, można bezkarnie próbować nowych ustawień, pomysłów, możesz sprawdzać nowe miejscówki na trasie. Naprawdę można mieć z tego fun. Zwłaszcza, gdy impreza odbywa się w samym sercu ukochanych przeze mnie gór, z którymi utożsamiam się, prowadząc bloga.

Start trwa kilka chwil. Tuż przed nim fotografowie przechadzają się między zawodnikami, łapiąc wymyślne portrety, mniej lub bardziej zwariowane, pozytywne. Później, wzdłuż torów startowych czekają na pierwszą falę biegaczy, a potem na kolejne, by za chwilę pędzić na trasę. Część z fotografów trasy ma w małym palcu, część wyrusza nieco wcześniej na rekonesans (w sumie i tak trzeba być wcześniej by pobrać plakietkę akredytacyjną i plastron), a część już dzień przed analizuje mapę Gór Izerskich, z naciskiem na jakuszyckie trasy narciarstwa biegowego. Gdzie zjazd, gdzie zakręt, gdzie charakterystyczny punkt, gdzie długa prosta, gdzie klasyk typu Samolot. Często bywa tak, że organizator prosi danego fotografa o surówkę na szybko i nie wynika to z diety Biegu Piastów (ale suchar). Po starcie lub tuż po przybyciu na metę pierwszych zawodników wyznaczony fotograf przesyła organizatorom kilka fot na szybko. Żyjemy w czasach, gdy zweryfikowana-szybka wiadomość jest wiadomością najcenniejszą i świadczy poniekąd o jakości danego newsa.

Gdy start mamy już za sobą, trzeba znaleźć swoje miejsce na trasach. Tutaj skutery pozwalają naprawdę zaoszczędzić sporo czasu. Jeden będzie praktycznie cały czas korzystał z pomocy kierowcy i zmieniał lokalizacje, a drugi zadekuje się gdzieś przy Samolocie, korzystając z jego wielu odnóg – wielu różnych kadrów. Sam w tym roku wybrałem tą drugą opcję, co na spokojnie pozwoliło zatankować umysł wieloma pomysłami.
Sprzęt? Ciężki i drogi. Każdy ma swój sprawdzony, ulubiony. Są to lustrzanki, a ostatnio również chwalone w zdjęciach akcji bezlusterkowce. Obiektywy od najszerszych rzędu 16-35 mm, do prawdziwych lunet pokroju 200-300 mm. Z reguły masz dwa aparaty, pod każdy podpięty inny obiektyw. Chodzisz, szukając ciekawszych ujęć lub stoisz, czekając na biegaczy. I tak spędzasz pół dnia. Oczywiście ruch męczy, a stanie w miejscu wychładza. Ważnym jest złapanie balansu między jednym i drugim, żeby nie przesadzić w którąś stronę. Sypie śnieg, razi słońce, odpadają palce? Nie ma, że boli. Zdjęcia same się nie zrobią. A Jakuszyce potrafią zabawić się z człowiekiem, by nagle zmienić słoneczną pogodę w śnieżny, mglisty dzień. Sam się czasem uśmiecham do wolontariuszy w punktach żywieniowych, a ci ratują fotografa ciepłą herbatą i czymś energetycznym.

Starasz się zaczekać do ostatnich zawodników, a później pędzisz do Jakuszyc, by wsiąść do auta i wracać przed komputer, gdzie dokonujesz selekcji zdjęć i przykładowo z tysiąca robi się 400 najlepszych. Obrabiasz je, niwelując niedoskonałości i wysyłasz organizatorowi. Jeśli Bieg trwa kilka dni, to fotograf ma zaserwowany prawdziwy maraton. Jak wspomniałem – liczy się szybkie, jakościowe info – zdjęcia podobnie, a więc trwa walka z czasem. Dzisiaj 50 km, a już jutro 25 km. Wysyłasz dzisiaj foty z pięćdziesiątki (lub sporą część albo najciekawsze ujęcia), bo już jutro wszystkich pochłonie dwudziestka piątka. Ktoś znajdzie się na zdjęciu, któreś zdjęcie wpadnie w oko organizatorowi, a jeszcze inne pobierze Justyna Kowalczyk. Wtedy schodzi z Ciebie ciśnienie i możesz w spokoju odetchnąć…lub przygotować się na kolejny dzień foto-zmagań.
Podsumowując, myślę, że Bieg Piastów to impreza pełna ludzi zjednoczonych pod sztandarem biegówkowej wolności. To osoby pozytywnie zakręcone, co przekłada się na kawał pełnych emocji zdjęć. I to naprawdę ułatwia robotę, czyniąc ją bardzo przyjemnym zajęciem dla każdego fotografa 🙂
P.S. Przesyłam izerskie uściski i jakuszyckie pozdrowienie dla Leszka Kosiorowskiego, który wkręcił mnie w fotografowanie Biegu Piastów, a który na co dzień dba o obsługę medialną imprezy oraz dla Karoliny Krawczyk, którą poznałem właśnie na Biegu, a która zainspirowała mnie do wielu fajnych foto-spraw.