Listopadowe wilcze wędrówki


„Szare” kryją się gdzieś w tej ciemnej gęstwie doliny Izery…

Przychodzi taki czas w roku, kiedy izerska ziemia jest zmęczona i ma już dość jak Gosia Andrzejewicz w swojej piosence. Nic dziwnego – tłumy turystów, palące słońce i wysuszające jej krwiobieg miesiące mogą dać popalić. I właśnie wtedy, gdy nawet drzewa niczym kameleon, upodobniły się do jesiennej szarugi, na izerskie stare ścieżki wyszli pasjonaci szarych czworonożnych zwierząt.

W sobotni mżysty poranek o 9.00 w Jakuszycach zebrała się grupa osób, dla których dzika przyroda Gór Izerskich jest dobrem szczególnie ważnym. Przekrój wiekowy był naprawdę szeroki – rodzice z dziećmi i starsi piechurzy. O wilkach tego dnia opowiadała Monika Wołczecka, absolwentka Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, która jeszcze kilka miesięcy temu współtworzyła plan zadań ochronnych dla obszaru Natura 2000 Torfowiska Gór Izerskich. Projekt ten pozwolił jej zapoznać się z izerską przyrodą, a zwłaszcza z wilkami, które skradły jej serce (a myślę, że nie tylko jej).

Zawsze warto patrzeć pod nogi 🙂

Gdzieś między Jakuszycami a Chatką Górzystów grupa natknęła się na wilcze odchody. Odchody wilków są dość duże (średnica min. 2,5 cm, długość min. 20 cm) i przypominają dużą psią kupę. Odróżnić je można po tym, że charakteryzują się one bardziej podłużnym kształtem i zazwyczaj zwężają się ku końcom. Ponadto można w nich z łatwością zobaczyć fragmenty sierści i kości upolowanych zwierząt. Wydzielają też charakterystyczną intensywną woń. Wilcza rodzina, defekując w miejscach eksponowanych, takich jak śródleśne drogi oraz niewielkie wywyższenia gruntu, oznacza swoje terytorium. Substancje zapachowe w nich zawarte informują inne wilki o rewirze lokalnej wilczej rodziny, a łatwo dla wszystkich dostępne skrzyżowanie dróg pozwala potencjalnym rywalom przyspieszyć ten proces.

Gdyby nie ludzie na zdjęciu, aż chciałoby się zobaczyć w mglistej oddali szarego czworonoga

Wspólna wędrówka pasjonatów dzikiej przyrody była także okazją do wymiany doświadczeń, opisu swoich przygód, czy rzecz jasna do rozmów na temat izerskich wilków. Na ciekawość i prawdziwość rozmów dodatkowo wpływał fakt, iż większość uczestników warsztatów mieszka u podnóża Gór Izerskich. Jak to z reguły bywa – ktoś coś słyszał, ktoś coś widział, a mnogość historii tylko uatrakcyjniała wędrówkę. Monika po drodze opowiadała o charakterystyce wilczych tropów, odchodów, o tym, jak ślady ich bytowania zbierane są do późniejszych analiz, jak wygląda codzienne życie wilków, i o tym, czego dowiedziała się w trakcie projektu dotyczącego m.in. wilków izerskich. Jej relacje skupiały zainteresowanie porównywalne z zaciekawieniem małych indiańskich dzieci, wysłuchujących baśni najstarszego przedstawiciela plemienia.

Pytaniom nie było końca
Łąka Izerska – gdzieś wewnątrz wilczego terytorium. Mglista, mżysta pogoda nie zmąciła dobrej atmosfery 🙂

Wreszcie dotarliśmy do mojego drugiego domu, czyli Chatki Górzystów, jak już dobrze wiecie 🙂 W schronisku spotkałem przewodnika Zbyszka Sobierajskiego, którego miałem okazję poznać 15 lat temu podczas mojej pierwszej wycieczki w Bieszczady – świat jest mały, a Chatka magiczna. Siedząc na schodach niedaleko kuchni poznałem Szymka i utwierdziłem się w znajomości z Krzyśkiem „Cebkiem”. Pierwszy pogratulował mi kalendarza astrofotograficznego, który ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu wisi w chatkowej kuchni. Drugi wspomniał o swojej wilczej obserwacji sprzed kilku dobrych tygodni i z żalem przyznał, że tamtego dnia nie miał przy sobie aparatu. A ja w międzyczasie ogrzewałem się i osuszałem we wnętrzach schroniska, siedząc razem z Agą, która miała szczęście słyszeć wilki na izerskim Grzbiecie Kamienickim i która przekazała mi wilcze opowieści ś.p. starego leśnika z pogranicza Gierczyna i Kotliny. Grupa pałaszowała naleśniki, a ja zjadłem swoje drugie śniadanie i wyszedłem na zewnątrz. Spojrzałem w dolinę rzeki Izery, która spowita była gęstą soczystą mgłą. Zamknąłem oczy, wciągnąłem głęboko powietrze i wyobraziłem sobie ich obecność kilka kilometrów dalej, tam, gdzie człowiek raczej nie zagląda.

Fotografia izerskiego wilka jako urywek pracy fotopułapki – autor: Monika Wołczecka

Co mnie fascynuje w wilkach? Co fascynuje tę grupę osób? W świecie zawładniętym praktycznie totalnie przez człowieka istnieją jeszcze skrawki ziemi, po której wolną łapą przemyka niczym duch Canis lupus. Widok wilka w tak pradawnym krajobrazie może rozbudzić wyobraźnię – a przecież Łąka Izerska i okolice cały czas są postrzegane jako symbol dzikości. Liczebność wilków izerskich (tej rodziny) ocenia się na maksymalnie 4 sztuki. Ich terytorium prawdopodobnie obejmuje obszar od masywu Stogu Izerskiego aż po okolice Jakuszyc. Tak niewielka grupa rodzinna to zaledwie ułamek dzikiej izerskiej przyrody. Ułamek wolności, który wymyka się spod kontroli człowieka. Ofiary wilczych polowań cały czas są znajdowane w różnych miejscach Gór Izerskich – podobnie wilcze tropy i odchody. To znaczy, że mimo coraz większego ruchu turystów, one nadal tu żyją i radzą sobie. Szczerze jednak wątpię, że ktokolwiek z nas spotka je na żywo – czworonogi te funkcjonują najczęściej po zmroku lub wczesnym rankiem, a wtedy w górach pusto. Im trudniej je zobaczyć, tym większe pokłady wyobraźni rozbudzają – a proporcjonalnie do tego rośnie ciekawość tymi inteligentnymi i rodzinnymi zwierzętami.

Pierwsze opady śniegu stały się faktem – zatem prawdziwy sezon wilczych tropień dopiero przed nami 🙂

Monikę i jej działalność możecie obserwować na poniżej podlinkowanej stronce (również, gdybyście mieli wiedzę o izerskich lub ogólnie sudeckich wilkach):

https://www.facebook.com/paniteriolog/