Świeradowski jarmark i kopalnia nocą


Sobota (21.12.2019) była pierwszym tak bogatym w wydarzenia dniem od dawna. Zaczęło się na jarmarku bożonarodzeniowym w Świeradowie i nowo poznanych osobistościach z izerskiego światka kultury i sztuki, przez nocne zwiedzanie średniowiecznych kopalni w Kotlinie, a skończyło na…przygodach z autem.

Zacznijmy od początku. Ostatni wpis dotyczył między innymi mojej starej dobrej znajomej – Oli, z którą lata temu chodziliśmy razem na lekcje gry na instrumentach klawiszowych. Ostatnio zgadaliśmy się „na nowo” i postanowiliśmy, że wspólnie wybierzemy się na świeradowski jarmark świąteczny, skąd od razu pojedziemy do sąsiedniej wioski o uroczej nazwie Kotlina, by tam wziąć udział w pierwszym w dziejach tutejszych podziemi – nocnym zwiedzaniu kilkusetletnich kopalni cyny.

Świeradów zaskoczył nas swoim „wymarłym” stanem bytu – ulice puste, park zdrojowy również bez duszy, jednak honor trzymała hala modrzewiowa obok domu zdrojowego, gdzie dotarliśmy w godzinach nieco popołudniowych. Świąteczne występy muzyczne i wszędobylskie światełka wewnątrz dodawały uroku stanowiskom lokalnych wystawców, twórców i artystów. Zaczęliśmy wędrować od stolika do stolika, szukając naszej dobrej znajomej Natalii, której izerskie ubrania mogliście zobaczyć w poprzednim wpisie.   https://www.facebook.com/Muslibymusli/

Po chwili znaleźliśmy się z Natalią i jej znajomą Jolą. Okazało się, że na jarmarku wokół są ludzie z okolicznych miejscowości, a wielu z nich kojarzyłem z internetowych stron. Postanowiliśmy z Olą, że przejdziemy się po wszystkich stoiskach i poznamy choć część z tych ludzi. Ze swoimi napojami i pasztecikami był Tomek, którego poznałem na ostatnim Perskim Izerskim, czyli targu ludzi tutejszych w Kopańcu, który odbywa się 4 razy w roku. Na kolejnych stanowiskach były też deski kuchenne z drewna owocowego, a dalej mini-domki z gliny, metalu i szkła.

W końcu doszliśmy do miejsca, gdzie stacjonowała Asia, czyli https://www.facebook.com/PracowniaEtnokraina/ Nie sądziłem, że skalpelem można tak misternie wycinać stare karkonoskie wzory ludowe, tworzyć z tego a’la obrazy i drewniane zakładki do książek. Szczegółowość tych tworów poparta historią i legendami tych ziem naprawdę wzbudzała podziw. Wielki plus dla szefowej tego wciąż młodego przedsięwzięcia – Asi – która z pasją w oczach opowiadała o swoim hobby i o tym, co ją kręci w tych ziemiach i ludziach…no i Asia (tak samo jak Natalia) jest z Łodzi, a więc miasta, gdzie studiowałem 🙂

Dalej natrafiliśmy na Renatę, z którą poznałem się na Instagramie jakiś czas temu (podobnie jak z Natalią z Muslibymusli). Renata okazała się bardzo ciekawie nastawioną do życia osobą, która w Stanach uczyła się tego, jak pracować z ludźmi, żeby pozytywnie na nich wpływać i dawać im impuls do działania. Znajdziecie ją na instagramie i na fb pod nazwą: https://www.facebook.com/happynestbyrenata/

Potem za namową Natalii – Muslibymusli – ruszyliśmy z Olą do Agnieszki ze Starej Kuźni w Przecznicy https://www.facebook.com/Stara-Kuźnia-pracownia-ceramiczna-271705979874291/ I tu było również ciekawie – okazało się, że Agnieszka kojarzy moje zdjęcia i zdjęcia Oli sprzed 2 tygodni…i że Aga też jest z Łodzi! Generalnie sprzedawała swoje ceramiczne drobiazgi, ale jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że kolorowe wełniane czapki, które również oferowała – były szyte przez jej malutką córeczkę. Aż zaniemówiłem. Przy okazji Agnieszka opowiedziała nam o kulisach swojej przeprowadzki w izerskie strony. W tym samym momencie do stoiska Agnieszki z córką i jej partnerem podeszła Ania Kruczkowska, którą znacie z bloga http://www.rozmowki-kobiece.pl Aga na pamiątkę wręczyła nam po gwiazdce i aniołku z gliny – dziękujemy! Byliśmy z Olą totalnie zakręceni, że na kilku metrach można poznać i przywitać się z tyloma ciekawymi osobami stąd.

Ostatnie stanowiska to głównie ceramika, miody, konfitury i napoje mniej lub bardziej alkoholowe – ale wszystko z okolicznych miejscowości. Poznaliśmy także Iwonę, której ksywa brzmi Inkwizycja, a która w Rębiszowie wytwarza swoje kulinarne specjały, a owce trzyma tylko po to, żeby mieć w nich swoich przyjaciół – nie dla wełny, czy mięsa.

W hali zdrojowej jarmark już dogasał, a my z Olą przeszliśmy się opustoszałym świeradowskim deptakiem, który był bardziej obfity w świąteczne światełka, niż w turystów – ale taka pora roku. Potem ogrzaliśmy się herbatą w sympatycznej kawiarence domu zdrojowego i ruszyliśmy do Kotliny na nocne zwiedzanie tamtejszych kopalni cyny, które setki lat temu dawały pracę dziesiątkom ludzi z okolicznych miejscowości (kopalnie ciągnęły się od Kotliny przez Gierczyn po Przecznicę). Dzisiaj tymi miejscami wiedzie szlak turystyczny, a pod ziemią kilka lat temu przywrócono dawny blask kilku szybom górniczym, dzięki czemu dzisiaj turyści mogą poznać uroki górniczego Pogórza Izerskiego sprzed setek lat.

To było pierwsze nocne zwiedzanie tych kopalni, dodatkowo w aurze świątecznej, więc byliśmy z Olą jedynymi turystami, ale dzięki temu mogliśmy za jedyne 20 zł przeżyć fajną i niecodzienną przygodę, której przewodniczyła nasza podziemna pani przewodnik, czyli Patrycja https://www.facebook.com/podziemnawieza/  Była klimatyczna muzyka sprzed lat, były pojedyncze świeczki, były niespodzianki na trasie i… spotkani pod ziemią górnicy. Całe przedsięwzięcie robi wrażenie, a co dopiero nocą. Sprawdźcie sami!

Dzień zakończył się kolacją u Oli, gdzie…przypadkiem zatrzasnąłem kluczyki w aucie, ale rano jej tacie udało się uporać z zamkiem, a po chwili znowu jechaliśmy w góry. Tym razem był spacer w chmurach w Kopalni Stanisław, delikatnie przyprószonej śniegiem.