Wielu nie wie o jej istnieniu, a tym bardziej o skarbach jakie skrywa, a przecież w przeciągu pół godziny dojedziemy stąd do Jeleniej Góry, Szklarskiej Poręby, czy Gryfowa Śląskiego. Chciałoby się powiedzieć – kolejne z miejsc typu „cudze chwalicie, swego nie znacie”. To tutaj widziano czarownice, to tutaj wierzono w pogańskich bogów, to tutaj znajdziecie unikatowe w skali kraju kilkumetrowe mury kamienne sprzed wieków, to tutaj wiele lat temu osiedlili się artyści z Wrocławia, to tutaj przejedziecie się iście alpejską serpentyną, to tutaj spotkacie domki i zobaczycie krajobrazy rodem z tolkienowskich baśni.
Polska, województwo dolnośląskie, powiat jeleniogórski, gmina Stara Kamienica.
Jedna z wielu wsi na uboczu Przedgórza Izerskiego, której najwyżej położone zabudowania sięgają prawie 700 m.n.p.m. Na kartach historii pierwszy raz zaistniała w 1343 roku, w dokumencie związanym ze sprzedażą lasów. Również wówczas wybudowano tutaj pierwszy kościółek. (Swoją drogą warto wspomnieć, że za wsią znajduje się zrekonstruowana mała średniowieczna osada – Farma 69). Dzieje Kopańca są zapewne o wiele starsze. Mogą o tym świadczyć nazwy wielu miejsc w jej pobliżu, które nawiązują do kultu z czasów przedchrześcijańskich: Babia Przełęcz, Plac Czarownic, Ciemny Wądół, czy Wolframowe Źródło znane później jako Źródło św. Wolfganga, wraz z znajdującą się nieopodal Pogańską Kaplicą. Na początku szukano tutaj minerałów, kruszców, miejscami nawet złota – a okolice te są nadziane bogatą geologią, jak dobry sernik rodzynkami. Następnie zajmowano się wypasem bydła, tkactwem, haftem, a nawet produkcją zegarów słonecznych. Od około stu lat turystyka przeplata się tutaj z rolnictwem…a dzisiaj nawet ze sztuką, ale o tym za chwilę.
W Kopańcu byłem do tej pory tylko raz, czy dwa i to tylko przejazdem. Gdy jednak człowiek poczyta trochę o skarbach, jakie ta wieś oferuje, to grzechem byłoby nie zajrzeć w jej zakamarki. Mało kto wie – co to Kopaniec, gdzie leży, a tym bardziej czego można tu doświadczyć.
Kamienne wały

To może na początek o tajemniczych kamiennych wałach, które ciągną się kilometrami nad Kopańcem i okolicznymi wioskami. Nikt nie wie, nikt nie udowodnił, jak i skąd się tu wzięły. Dokumenty i archiwa milczą. One po prostu są. Od 200, 500, a może tysięcy lat? Niczym niemi kamienni strażnicy strzegą tajemnic Grzbietu Kamienickiego. Szerokie od jednego do dwóch metrów, wysokie od metra do pięciu, sześciu metrów. Bardzo dokładnie poukładane, bez żadnej zaprawy. Przypominają trochę celtyckie mury z północy Europy. Jak czytamy na stronie kopaniec.com jedna z teorii ich powstania wiąże się właśnie z tym pradawnym ludem – najciekawsze, że jeden z ich bogów, Cernunnos przypomina najstarsze wizerunki naszego Ducha Gór, a więc pół człowieka-pół diabła z bogatym porożem. Niektórzy twierdzą, że wały zbudowali Walonowie, a więc średniowieczni poszukiwacze minerałów, nierozerwalnie związani z tym regionem. Wg innej tezy (kopaniec.com) mury mają związek z zakonem Joannitów, który urzędował w tych okolicach od końca XIII wieku – podobne mury i krzyże znajdziemy na Malcie. Im mniej wiemy o murach, tym bardziej są tajemnicze.
Architektura sprzed lat i przybysze z Wrocławia
Kopaniec dzisiaj to przepiękne, czasami będące w ruinie, a czasami odremontowane kilkusetletnie domy przysłupowe, charakterystyczne dla tych ziem. Niektóre z nich miały szczęście do przyjezdnych z Wrocławia i nie tylko, którzy począwszy od lat 90′ postanowili znaleźć swoją wyśnioną krainę Shangri-La. Szukali miejsca, gdzie nikt nie będzie na nich trąbił w korku, gdzie po mleko nie idzie się do marketu, ale do sąsiadki, gdzie sztukę można łączyć z naturą. Tak powstała galeria Wysoki Kamień i Kozia Szyja (wystarczy wklepać w google i dodać Kopaniec – sami poszukajcie, bo jest tego naprawdę sporo). Lokalni Artyści przez duże „A” – zwłaszcza państwa Różańskich zna cała okolica. Wiejskie chaty Przedgórza Izerskiego mają w sobie to coś, co przyciąga ludzi z różnych stron Polski i Europy. W latach 90′ zjawisko to było dość niecodzienne, a wsie naprawdę były zabite dechami. Dzisiaj to już trend, choć Kopaniec na szczęście nie został zalany przybyszami z wielkich miast. Ci częstokroć zapaleńcy, ale i ludzie szukający ciszy i spokoju potrafią sobie upodobać nawet najbardziej mizerną ruinę, ale jak się zaprą, tak potrafią przez kilkanaście lat, cegła po cegle, dachówka po dachówce odbudować ją i zamieszkać tu na stałe. Ogrom nakładów finansowych, wyrzeczeń i poświęceń, ale zawsze na końcu mówią – warto było!

Domek powyżej znajduje się nieco ponad galerią „Kozia Szyja”, do której autem wspina się serpentynami – to już praktycznie sama góra wsi, jej koniec. Z okien samochodu za każdym zakrętem rozpościera się coraz wspanialsza panorama, sięgająca miejscami 50 km. Auto można zatrzymać niedaleko galerii sztuki, brać aparat lub lornetkę i podziwiać. Niżej kilka efektów z zachodu słońca (30.04.2018).


Zawsze inspirowali mnie ludzie, którzy potrafili rzucić wszystko w p…rzeszłość i resztę życia spędzić na uroczej prowincji, czerpiąc z niego garściami, być wolnymi ludźmi, oddychającymi pełną piersią wiejskim powietrzem na odludziu, a nie zapieprzając do emerytury w korporacji, z dnia na dzień żyjąc kilogramami nerwów i stresu. Tak trzeba żyć, jak ci z Kopańca 🙂